Niedługo minie pół roku odkąd Figa jest u nas w domu. Jest radosnym psem z małymi dziwactwami.
Do tej pory nie chce wchodzić na zabudowane schody albo czasem nagle przypomni sobie, że boi się wchodzić do pokoju i próbuje wejść do niego tyłem...
Ale potrafi szybko się uczyć i już nie ma problemu z pokazaniem czy chce jeść, czy chce na dwór. Po prostu wystarczy ją zapytać, a Figa biegnie do kuchni lub drzwi wejściowych. To bardzo ułatwia codzienne życie.
Jest niesamowicie wielką pieszczochą - bardzo lubi się do nas przytulać, nawet zdarza jej się wejść nam na kolana i tak zasypiać. Owija się nam wokół nóg jak kot, co sobie tłumaczę, że nie jest jeszcze taka pewna siebie. No chyba że wychowywała się z kotami. Prawdę mówiąc nie do końca wiem co to może znaczyć.
Na dworze uwielbia biegać z kijem w zębach i nawet nie trzeba go jej rzucać. Wystarczy, że go złapie i już może się bawić wiele minut biegając z nim w tę i z powrotem. Ma niespożyte siły i energię.
A na swoje imię bardzo mocno reaguje, nieważne w jaki sposób je odmienimy, czy zdrobnimy.
A tutaj Figa na zdjęciach zrobionych w styczniu i lutym:
Jak widać ma ładną i błyszczącą sierść. Po wzięciu Figi ze schroniska nie wykąpaliśmy jej, żeby nie dodawać jej więcej stresu, a po kilku dniach okazało się, że nie ma takiej potrzeby. Ku naszemu zdziwieniu jest prawie bezzapachowym psem. Ale za to gubi sierść ponad wszelką miarę.
I tak powolutku żyjemy sobie z naszym kundelkiem, z dnia na dzień coraz lepiej się poznając i dogadując ;)
Pozdrawiam Was serdecznie, życzę miłego wieczoru :)