czwartek, 28 listopada 2013

Przeczytałam "Alibi na szczęście"

Zachęcona wspaniałymi recenzjami i radosnymi okładkami kupiłam od razu wszystkie książki Anny Ficner-Ogonowskiej ( "Alibi na szczęście", "Krok do szczęścia", "Zgoda na szczęście" i "Szczęście w cichą noc").


Zabrałam się z ogromną radością za pierwszą część opowieści, czyli "Alibi na szczęście". Jest to gruba książka z drobnym druczkiem. Aż spojrzałam z niedowierzaniem na koniec, a tam ponad 600 stron. Myślę sobie - super, tyle czytania, to lubię.
 
Bohaterką jest młoda kobieta, Hania, której świat się nagle zawalił, a wszystkie plany legły w gruzach. Musi normalnie żyć, ale tragedia, która ją spotkała nie pozwala na odczuwanie szczęścia, czy zwykłej radości. Jej przyjaciółka Dominika, żywiołowa i pełna energii dziewczyna, wspiera Hanię i towarzyszy w najtrudniejszych momentach. Na drodze Hani staje Mikołaj. Czy Mikołaj zdoła wywalczyć szczęście dla siebie i Hani? Czy Hania go pokocha?
 
Tak krótko można opisać treść tej książki. Z wielką przyjemnością zaczęłam czytać, ale wraz z przeczytanymi kartkami moja chęć malała. Do połowy książki jakoś dobrnęłam, ale potem byłam coraz bardziej znużona, zniechęcona i wkurzona na główną bohaterkę. Hania to rozmemłana, słabowita, chorowita i płaczliwa baba, która sama nie wie czego chce. Ja rozumiem, że traumatyczne przejścia mogą strasznie namieszać w głowie. Ale jak kogoś kocham, to chcę z tym kimś być, a nie wynajduję sobie jakąś dziwaczną ideologię na usprawiedliwienie niezdecydowania. Autorka w książce daje obraz Hani tak słodki, że aż mnie zęby bolały podczas czytania. To według autorki anioł po ziemi chodzący, ideał, cud-miód i orzeszki. Gdybym pokusiła się o opis Hani według romansów z przełomu XIX i XX wieku, to wyglądałoby to mniej więcej tak:
 
Hania ócz swych błękity wzniosła ku niebu, a biel jej rąk złożonych jak do modlitwy jaśniała na tle powłóczystej szaty, w którą była obleczona. Jej dobroć wyzierająca z oczu każdemu mówiła, że dziecko to siostrą aniołów być musi, bo tak głębią źrenic swych przewiercała każdemu człowiekowi duszę. Nikt, ale to nikt, kto znał tę istotę dobrą, nie mógł o niej złego słowa powiedzieć. Każdemu nieba by przychyliła, dla każdego miała dobre słowo, a zgnębionym i chorym ulgę w cierpieniu przynieść umiała. Tak Hania dobro czyniąc, ludzi ku sobie potrafiła zwrócić.
 
Dosłownie tak mam ją przed oczami. A, zapomniałam jeszcze napisać o jej ciągle załzawionych oczach, które mnie do szewskiej pasji doprowadzały. Znielubiłam główną bohaterkę, wolałam czytać o postaciach drugoplanowych, czyli Dominice, Przemku, pani Irence. A Mikołaj? Gratuluję mu tyle cierpliwości, bo niełatwe miał zadanie rozkochując w sobie tę mimozę.
 
I mam teraz dylemat - czy czytać następne części, czy sobie trochę od nich odpocząć. Może wezmę się za jakiś krwisty i morderczy kryminał albo horror. Bo przecież trzeba sobie trochę osłodzić życie po tej mdłej Hani.
 
Nie odradzam Wam czytania "Alibi na szczęście", bo żeby mieć własne zdanie na dany temat, to trzeba najpierw wiedzieć o czym. Ale bardzo ciekawa jestem Waszych opinii. Może ktoś już przeczytał tę książkę wcześniej i ma inne odczucia. A może podobne do moich?
 
Pozdrawiam Was bardzo gorąco, buziaki :)
 


8 komentarzy:

  1. Nie czytałam i po Twojej recenzji raczej nie zacznę - taki typ literatury nie dla mnie, a główna bohaterka również by mnie denerwowała :)
    Za to polecam książki Kinga ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu to mnie zdołowałaś, bo ja w planach tę książkę miałam - pewnie bym ją już przeczytała gdyby hihi ktoś jej nie przetrzymywał ;) To chyba z niej na razie zrezygnuję na rzecz innej :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam i muszę przyznać ,że inaczej Hankę odebrałam - ja patrzyłam na nią widząc oczami moją siostrę , która również nagle straciła męża . Jestem przy 3 części .

    OdpowiedzUsuń
  4. Też przeczytałam i mam podobne zdanie. Hania to typ męczennicy dla mnie. Przeżyła straszna tragedie i choć trudno wymazać to wszystko z pamięci trzeba żyć dalej, a ona zupełnie tego życia do siebie nie dopuszcza. Męczliwa jak dla mnie osoba.
    Mikołaj wyjątkowo cierpliwy facet-czy tacy teraz się zdarzają w realu ???
    Ponieważ mam także wszystkie części i kończę drugą więc przebrnę przez pozostałe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Aniu,
    I cz. tej książki przeczytałam i nawet mi się podobała, choć Hania też mnie nieco denerwowała swoim wiecznie płaczliwym sposobem bycia ale postać Dominiki i ciekawość co też takiego naprawdę wydarzyło się sprawiła, że dobrnęłam do końca i nawet zabrałam się za II cz.Myślałam, że Hania "wreszcie się opamięta" mając u boku takiego cierpliwego (gdzie są tacy faceci ??? ).Ponieważ ten II tom czytałam głównie rano w drodze do pracy autobusem też jakoś dałam radę.Zaczęłam nawet tom III i... już na początku poległam. NIE - zdecydowanie już nie byłam ciekawa co będzie dalej.Mam wrażenie jakby ten III tom był pisany przez autorkę wręcz na siłę.Za to teraz kończę kolejną 5 już część bohaterów, których historia zaczyna się w "Cukierni pod Amorem" i wszystkie tomy czytałam z zapartym tchem. Ja osobiście polecam - czytałaś już ? Pozdrawiam Edyta ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo !!! Też miałam tę książkę na liście - do przeczytania.
    Jesteś utalentowana i mimo wszystko wzbudziłaś moje zainteresowanie tą lekturą. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak do tej pory przeczytałam tylko pierwszą część, ale mam zamiar sięgnąć po kolejne:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za polecenie tego nie czytałam jeszcze -pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń