sobota, 19 października 2019

Człowiek? Potwór?

Jestem zwyczajną osobą. Żyję, oddycham, jem, pracuję, odpoczywam. Staram się być grzeczna, miła, uśmiechnąć się do innych, czasem pomóc, jeśli trzeba. Mam rodzinę. Oraz psa ze schroniska. Lubię dłubać na drutach, szydełkować, czytać. Jestem naprawdę zwyczajna, prawda?

Nie, ja jestem potworem. Chociaż kompletnie nie miałam wpływu na to, że się nim urodziłam.
Ale jak to, przecież nic złego nie zrobiłaś - może ktoś powie.
Nie, nie zrobiłam. Ja się tylko zgadzam na to, żeby ktoś inny robił za mnie złe, potworne rzeczy.

Wyobraźcie sobie, że życie jednego człowieka okupione jest śmiercią i cierpieniem setek (a może nawet tysięcy) istot żywych. Jest powodem niszczenia przyrody na ogromną skalę.

Aby przeżyć musimy jeść, pić, mieć w co się ubrać. To są podstawowe rzeczy. A co z resztą? Każdy chce żyć dobrze, a zatem chce posiadać dach nad głową, mieć samochód, meble, telefon, telewizor itd.

Aby wykarmić jednego człowieka mięsem, warzywami, zbożem trzeba zniszczyć naturę i ją przekształcić. Kupujecie mięso i ryby w sklepie? Pewnie tak - ja kupuję. To nie jest jakieś wyimaginowane białko, które leży w ladzie chłodniczej. To jest część żywego kiedyś i czującego zwierzęcia. Ale to zwierzę musiało zostać zabite, po to, żebym ja miała schabik na obiad. W ciągu mojego jednego życia tych zwierząt będzie zabitych kilkaset. Bo przecież ja muszę mieć co jeść.

Mam psa. Nie może jeść tylko ryżu i marchewki. Karmię go również mięsem. A zatem opiekując się nim pozwalam na zabijanie kolejnych zwierząt.

Jecie warzywka i owoce? No kto nie je? - wszyscy jedzą. Żeby założyć gospodarstwo rolne produkujące żywność, trzeba wykarczować lasy, zniszczyć wszystkie rośliny, które do tej pory rosły na tym obszarze. Na kilku hektarach w stanie dzikim rosło tysiące roślin, a gatunków było setki. Żyły owady, ptaki, zające, lisy, myszy, nornice itd. A teraz na takim terenie gospodarstwa uprawianych jest zaledwie kilka gatunków, o ile nie wprowadzono monokultury. A zatem zniszczono cały dobrze funkcjonujący ekosystem, abyśmy my mogli wcinać kartofle. Naturalne środowisko zostało kompletnie zdegradowane.

Mieszkacie gdzieś, może w mieście, a może na wsi. Wszystko jedno. Żeby zbudować dom, osiedle, miasto, trzeba było najpierw kawał ziemi wydrzeć naturze, zniszczyć wszystko co tam żyło, a potem zacząć budować dla nas siedziby.

To nie wszystko. Używacie kosmetyków? Leczycie się lekami kupowanymi w aptece i produkowanymi przez koncerny farmaceutyczne? Zapewne tak. Ja tak robię. Aby ktoś wyprodukował leki albo kosmetyki, najpierw musi zagospodarować teren na budowę fabryki. Tak, tak, chyba już pojmujecie o co mi chodzi! Trzeba zniszczyć wszystko co żyje, żeby powstał budynek zakładu. Trzeba do niego doprowadzić drogi, prąd itd. Czyli znów następuje niszczenie, degradacja dotychczas istniejących naturalnych siedlisk przyrody.

Ale to nie jest najgorsze. Do produkcji leków, a nawet zwyczajnych kosmetyków stosuje się różne substancje, które najpierw bada się w laboratoriach. W tych laboratoriach badania prowadzi się na żywych zwierzętach: myszach, szczurach, królikach, psach, kotach, małpach, świniach... Badania są robione na żywca, bez znieczulenia. Zwierzęta mają wstrzykiwane stężone trucizny, substancje toksyczne, żrące. Wlewa im się je do gardeł, oczu i pewnie wszelkich innych otworów w ciele. Zwierzęta te są bestialsko katowane, torturowane, po to tylko, abyśmy mogli posmarować rączki jakimś pieprzonym kremem do rąk!

Doszłam do wniosku, że nie ma ani jednej działalności człowieka, która nie powodowałaby zniszczenia natury i śmierci istot żywych.

Ktoś może powiedzieć, że to nieprawda. Ale ja nie znalazłam nic, co w wykonaniu człowieka byłoby dobre. NIC.

Każde moje działanie odbija się na naturze. Moje istnienie już jest obciążeniem dla przyrody i zwierząt. Bo muszę jeść i pić. Czyli muszę godzić się na zabijanie innych istot i zniszczenie środowiska. A zatem wyłącznie moja nieobecność na ziemi (oraz reszty ludzi) nie spowoduje jej degradacji.

Policzcie sobie - skoro w ciągu życia jednego człowieka przez średnio 70 lat kilkaset zwierząt jest zabijanych w rzeźniach (powiedzmy 150 zabitych zwierząt przypada na jednego człowieka w ciągu całego jego życia), a na ziemi jest nas już 7 miliardów, to w ciągu ostatnich 70 lat zabiliśmy...

150 * 7 000 000 000 = 1 050 000 000 000

Tak, zabiliśmy 1 050 000 000 000 (1050 miliardów!!!) czujących i myślących istot. Nie licząc tych, które zostały zakatowane w laboratoriach, zabite podczas polowań, budowy domów, dróg, zakładów produkcyjnych itd.

Ja już nawet nie wspominam o tym, co ludzie robią innym ludziom. To jest osobna kategoria bestialstwa.

Ktoś może powiedzieć, że przecież są ludzie, którzy dbają o przyrodę, działają w organizacjach na rzecz środowiska naturalnego. No są, i co z tego, skoro oni też muszą coś jeść, mieć w co się ubrać, korzystają z samochodów, latają samolotami, pływają statkami, mają telefony komórkowe, oglądają telewizję itd. A zatem również korzystają z tego, że inni niszczą przyrodę.

Pomyślałam, że chyba tylko nieliczni ludzie żyją w zgodzie z naturą, nie powodując jej niszczenia. Może są to plemiona żyjące w Afryce lub puszczy amazońskiej, które żywią się tym co znajdą w lesie, na łące. Czasem upolują jakieś zwierzę nie wpływając istotnie na populację na danym obszarze. Żyją po prostu jak inne dzikie zwierzęta. Ale przecież my wszyscy się tam nie przeprowadzimy, aby żyć jak przed tysiącami lat. Jest nas za dużo. Puszcza amazońska nas nie pomieści. No właśnie - jest nas za dużo...

..........

Czy to co napisałam i o czym nie mogę przestać myśleć od jakiegoś czasu, spowoduje, że zmienię swoje życie? Raczej nie. Tak jak jest, tak zapewne zostanie. Nie wywrócę swojego życia do góry nogami, nie zamieszkam w lesie i nie zacznę żywić się korzonkami. Jestem zbyt wygodna i jednocześnie przyzwyczajona do cywilizacji w postaci domów, dróg, prądu, bieżącej wody. Zgadzam się więc na te wszystkie potworności, które ktoś wykonuje w moim imieniu.

Po prostu mam szczęście...

Mam szczęście, że nie jestem krową, która zaraz zostanie zabita w rzeźni podczas uboju rytualnego.
Mam szczęście, że nie jestem lisem na fermie zwierząt futerkowych, i nie będę zabijana prądem, który przepuszczą mi przez elektrody włożone w moje gardło i odbyt.
Mam szczęście, że nie jestem kotem w laboratorium, któremu wlewają żrącą substancję do gardła na żywca.
Mam szczęście, że nie jestem psem, którego właśnie ktoś przywiązuje drutem kolczastym do drzewa.
Mam szczęście, że nie jestem pszczołą, która umiera, bo rolnik opryskał pole rzepaku środkiem chwastobójczym.
Mam szczęście, że nie jestem niedźwiedziem w cyrku, tresowanym wbrew mojej naturze.
Mam szczęście, że nie jestem szczeniakiem w worku, topionym właśnie w rzece.

Mam szczęście, że jestem człowiekiem.

Mam szczęście, że jestem potworem.

9 komentarzy:

  1. Za swój luksus też płacimy cenę, więc czy ja wiem, czy to takie szczęście?
    Świadomość, to pierwszy krok do zmiany. Nie trzeba przewracać swojego życia do góry nogami. Można zacząć zmiany od małych kroczków. Bo każda zmiana, jeśli w dobrym kierunku, jest zmianą na lepsze. Gdy człowiek zaczyna zgłębiać temat okazuje się, że dla środowiska, dla przyrody, może zrobić naprawdę dużo. Nie ma co czekać, aż świat się zmieni, trzeba zacząć od siebie - być zmianą, którą chce się widzieć w świecie. Im nas więcej - jednostek wdrażających zmiany, tym szybciej i bardziej zmiana zacznie być widoczna globalnie:-). Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Reniu za ten komentarz :)
      Tak, ceną może być choćby ta świadomość. I ona jest bardzo niewygodna. A zmiany należałoby wprowadzać już i na dużą skalę. Jesteśmy na krawędzi.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. Wstrząsnął mną Twój post!!!Daje do myślenia!!!Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę, że dość ostro napisałam ten tekst. Pozdrawiam Jadziu :)

      Usuń
  3. Można powiedzieć, że inne gatunki żyją tylko, żeby przedłużyć byt tegoż gatunku. MY jesteśmy inteligentni, kreatywni. Potrafimy zmieniać nasze otoczenie dla własnych potrzeb nie związanych wyłącznie z przedłużeniem gatunku. To jednocześnie dar i przekleństwo. Dar dla nas, przekleństwo dla otaczających nas stworzeń. Przy okazji takich w wpisów część z nas się zastanowi, część uzna, że to głupie pisanie, bo przecież nam się ta Ziemia należy. Każdy może dbać o ten mały skrawek Ziemii we własnym zakresie, bo być jak najmniejszym ciężarem dla niej. Tylko tyle i aż tyle.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze to ujęłaś. Mam wrażenie, że nasz gatunek kompletnie nie pasuje do tej ziemskiej układanki. Niby dba o przedłużenie swojego istnienia z pokolenia na pokolenie, tak jak inne stworzenia, ale robi to w agresywny sposób, niszcząc wszystko wokół siebie. Nie potrafimy utrzymać równowagi i współistnieć z innymi gatunkami. My wypieramy wszystko z naszego kręgu. Tylko że bez przyrody my też nie przeżyjemy.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
    2. W pewnym sensie jesteśmy pasożytami tej planety. Niestety z biologii wiem, że każdy pasożyt do pewnego momentu wykorzystuje swojego gospodarza dbając, by go nie uśmiercić, ale z czasem toksyn jest za dużo. Pasożyt może znaleźć innego gospodarza dla sobie czy swojego potomstwa. My nie mamy planety B...

      Usuń
  4. Aniu trafne wnioski, ale nie realne do zmiany...postęp nam nie służy, co będzie dalej ... mnie wkurzają bezmyślne dyskusje np. smog, a elektrociepłownie to czym są niby opalane...a komórkę też każdy ma no i problemu nie widzi. Śmieci się nie chce segregować bo i po co, ale jestem vege tylko sałate pożeram, bo ona to martwa niby...jesteśmy rozumnymi istotami tylko co z tego, jak rozsądnie gospodarować nie potrafimy ...ach
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Beatko, że nie potrafimy gospodarować tym co mamy, tylko trwonimy zasoby przyrody. Rozpychamy się na tym świecie, aż oprócz nas i zanieczyszczeń nic nie zostanie.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń