niedziela, 21 grudnia 2014

Zdziwiony?

Uszyłam z filcu stwora. Wyszyłam mu buźkę, ale sama nie wiem czy stwór jest bardziej zdziwiony czy przestraszony.



Maskotka jest mięciutka i można ją zawiesić dzięki przyszytej wstążeczce.

Miłego dnia :)

sobota, 20 grudnia 2014

Miła niespodzianka

Niedawno dostałam od Beatki karteczkę z życzeniami świątecznymi, ale do życzeń dołączone były takie oto prezenty:


Gwiazdki zawisną na mojej choince, a książkę z przyjemnością przeczytam przy kawce :)
Beatko, dziękuję serdecznie :) Zrobiłaś mi bardzo miłą niespodziankę :)

Pozdrawiam ciepło wszystkich zaglądających na mojego bloga.
Życzę Wam udanej soboty :)

piątek, 12 grudnia 2014

Moja pierwsza sówka

Chociaż zbliżają się święta, to nie robię żadnych świątecznych ozdób, kompletnie mnie to nie bierze. Wzięło mnie za to na maskotki z kolorowego filcu. I tak powstała pierwsza sówka.



W filcu fajne jest to, że można wybierać spośród wielu kolorów, ale niestety trochę się mechaci podczas szycia i ciągłego dotykania w trakcie pracy. Ale pewnie od czasu do czasu coś z filcu powstanie, bo nie mogę się oprzeć tym bajecznym kolorom.

Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie :)

sobota, 29 listopada 2014

Limonkowy naszyjnik - cubic raw

Ten naszyjnik wyplatałam dość długo i z przerwami. Po zrobieniu kilku elementów odłożyłam je i kilka tygodni minęło zanim wzięłam się za nie znowu. Ale niedawno zawzięłam się i pracę dokończyłam.





Miłego weekendu :)

piątek, 28 listopada 2014

Wygrana w candy

Jakiś czas temu udało mi się wygrać kosmetyczkę w zabawie u Eduszki. Kiedy przyszła paczuszka od Ewy, to znalazłam tam aż trzy kosmetyczki :) Wszystkie są jednakowych rozmiarów, ale każda jest w innym stylu.

A oto i one:



Od nadmiaru jednak głowa nie boli i wszystkie mi się przydadzą.
Ewo, bardzo Ci dziękuję za świetny prezent. Sprawiłaś mi dużą radość :)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)

niedziela, 23 listopada 2014

Jedzenie i chemia

Dzisiaj chciałam się podzielić z Wami moimi przemyśleniami na temat jedzenia, produktów dostępnych na naszych półkach sklepowych i co one tak naprawdę w sobie zawierają.
Choć skończyłam studia związane z produkcją żywności, to nigdy nie byłam osobą, która przejmuje się dziwnymi substancjami dodawanymi przez producentów do produktów spożywczych. Może dlatego, że w tamtych czasach kiedy studiowałam (kilkanaście lat temu), takie substancje nie były aż tak popularne i studia traktowały o produkcji żywności, a nie chemii, która teraz żywność udaje. Poza tym, wychodziłam z założenia, że gdybym miała się przejmować tym, jak produkuje się jedzenie, to nie mogłabym niczego przełknąć, a jeść przecież muszę.
Ale wiele tygodni temu zaczęła mi się kołatać po głowie myśl, że może jednak trzeba przyjrzeć się dokładnie temu, co jem i że nie jest to do końca to, co tak naprawdę powinnam spożywać. Zainteresowana coraz bardziej zdrowym jedzeniem sięgnęłam po książkę Julity Bator "Zamień chemię na jedzenie". Chciałam się przekonać, czy w naszym nowoczesnym świecie chemicznych dodatków do żywności można w ogóle jeść zdrowo i czy autorce się to udało, a jeśli tak, to w jaki sposób. Książkę przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem i ku mojej uldze okazało się, że nie robiąc rewolucji w moim i mojej rodziny życiu da się w miarę normalnie (czyli bez ogromnej ilości chemii) odżywiać. Robiąc zakupy w sklepie spożywczym zwracam teraz dużą uwagę na skład produktów i staram się wybierać te produkty, które mają krótką listę składników, są pozbawione szkodliwych konserwantów, barwników, emulgatorów itd. Nie eliminuję wszystkich produktów, które zawierają jakieś dodatkowe substancje, ale wybieram te, które mimo dodanych chemicznych składników po prostu mi nie zaszkodzą. Ku mojemu zaskoczeniu, ale i ogromnej radości znalazłam ostatnio w sklepie z wędliną kiełbasę, która według składu podanego przez producenta zawiera w sobie wyłącznie mięso, sól, pieprz, czosnek i inne przyprawy. Stałam przed ladą chwilę z niedowierzaniem, że nie ma tam żadnych "E" i oczywiście natychmiast kiełbasę kupiłam. Wiadomo, że ten wyrób nie był tani, ale jego cudowny, krótki skład mnie przekonał ;) Nie znaczy to, że wszystkie zdrowe przetwory muszą być drogie. Da się wybrać spośród ogromnej ilości produktów te, które są lepsze i zdrowsze od innych, a mają porównywalne ceny.
Wiele produktów kupujemy, bo tak nam jest wygodniej. I tak np. ja kupowałam do smarowania pieczywa nie masło, ale produkty do tego przeznaczone (czyli tak naprawdę margaryny), bo łatwiej się nimi smaruje, nie trzeba wcześniej wystawiać z lodówki, żeby zmiękły. A przecież masło ma o wiele bardziej naturalny skład niż te wysoko przetworzone produkty masłopodobne. Na tym przykładzie chciałam Wam pokazać, że małymi kroczkami można dokonać zmian w swoim sposobie odżywiania i nie trzeba koniecznie wielkiej rewolucji, żeby poczuć się odrobinę lepiej.
Jest jeszcze inny, prosty sposób - po prostu gotujmy w domu. Nie musimy przecież kupować gotowych produktów, np. ciast, pierogów itp. Możemy je przygotować sami w domu. Wiem, że nie każdy ma czas na długie stanie w kuchni i celebrowanie posiłków, ale to na pewno będzie dla nas zdrowsze.
I tu dochodzę do sedna. Ten lekko zmieniony sposób mojego życia, który wprowadziłam zaledwie jakieś 3 tygodnie temu, zaowocował tym, że zaczynam odczuwać pozytywne efekty takiego postępowania. Mój brzuch uspokoił się trochę i chyba jest mi wdzięczny za takie dobre traktowanie :) To zachęca do dalszego dbania o to co jem i większego ograniczenia szkodliwych substancji w moim jadłospisie. Zdaję sobie sprawę, że nie wyeliminuję do końca niepożądanych składników, ale już wiem, że mogę ich ilość znacznie obniżyć.
Powoli też przekonuję mojego męża do zmian, bo chcę dbać nie tylko o swoje zdrowie, ale również mojej rodziny. I widzę, że moje argumenty do niego trafiają, co mnie niezmiernie cieszy.
Może ktoś z Was  także w ten sposób postępuje, a może po moim poście zacznie się baczniej przyglądać składowi kupowanych produktów.

Życzę Wam zdrowia i pozdrawiam cieplutko :)

środa, 5 listopada 2014

Bransoletka patchworkowa

A dlaczego patchworkowa? Bo patrząc na nią takie skojarzenie przychodzi mi od razu do głowy. No i oczywiście jest resztkowa, bo to u mnie norma ;)





Miłego dnia :)

niedziela, 2 listopada 2014

Bransoletka "kubikowa"

Dawno nie pokazywałam biżuterii "kubikowej", więc dzisiaj nadrabiam to przedstawiając Wam mało skomplikowaną bransoletkę wykonaną z kwadracików. Do jej zrobienia wykorzystałam m.in. trzy odcienie złotych koralików - moja miłość do wyrabiania resztek kolorów chyba nigdy się nie skończy ;)



Życzę wszystkim miłego popołudnia :)

niedziela, 19 października 2014

Zwykły brązowy kamyk

Kiedy naszła mnie ochota na haft koralikowy, to na początku października nabyłam na giełdzie minerałów kilka kamyków. Nie chciałam jednak inwestować dużo pieniędzy w kaboszony, bo nie byłam pewna czy to mi się w ogóle spodoba. Wiem, że z regularnymi kamieniami pracuje się łatwiej, więc zdawałam sobie sprawę, że te nieregularne mogą sprawić mi trochę kłopotu. Dlatego starałam się wybrać takie, aby przynajmniej podstawa była płaska, zdatna do przyklejenia do podkładu. Okazało się jednak, że te zwyklaczki są bardzo wdzięcznym obiektem do ozdabiania, bo są niesztampowe i same nadają pracy kształt. Oplatając je nie nudzę się, a to ma dla mnie ogromne znaczenie w zabawie z koralikami. Wśród tych kamyczków znalazł się najmniej urodziwy zwykły brązowy kamyk, ale był płaski i w związku z tym nadawał się do moich ćwiczeń. I tak sobie z nim poradziłam:





Pomyślę jeszcze o wypleceniu pasującego sznura koralikowego, żeby wisior i sznur były kompletem.

Pozdrawiam Was serdecznie :)
Miłego dnia :)

czwartek, 16 października 2014

Skromnie

Po pierwszym wisiorze wykonanym haftem koralikowym, który wyszedł mi bardzo wypasiony, spróbowałam czegoś mniejszego i skromniejszego. Chciałam, aby wielkość wisiora była niewiele większa od kamienia, który będzie głównym akcentem ozdoby. Kamień jest w kolorze bordo z rudawymi plamami, dlatego użyłam tu koralików hematytowych, szarych i bordowych. Te ostatnie na zdjęciu przyjęły jednak brązowy odcień. Wisior ma rozmiary ok. 4,3x3,5 cm.








Bardzo Wam dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy pod ostatnim postem - zrobiło mi się niesamowicie miło :)
Życzę Wam udanego dnia :)


wtorek, 14 października 2014

Haft koralikowy - wisior

Jak to często u mnie bywa, naoglądam się różnych prac na blogach biżuteryjnych i nachodzi mnie ochota, aby spróbować zrobić to, co podpatrzyłam u innych. Tym razem nie mogłam się powstrzymać i musiałam spróbować haftu koralikowego. Najpierw jednak przeszukałam internet w poszukiwaniu informacji na ten temat. Po pierwsze dokładnie przyglądałam się zdjęciom prac wykonanych tą techniką, po drugie poszukałam tutoriali dostępnych na stronach internetowych. Przydatny był również kurs haftu chaotycznego w ostatnim numerze magazynu Beading Polska. Nie bez powodu podaję te informacje - chcę się odnieść do mojego ostatniego postu i pokazać, że wszystko bez zbytniego wysiłku da się znaleźć w sieci i nie tylko.

A teraz przedstawię efekt moich poczynań:




A tak wyglądają plecki:


Wisior jest dość duży, mierzy ok. 6x5,3 cm. Nadałam mu nazwę "wisior ćwiczebny", bo szyjąc go chciałam wypróbować różne techniki przyszywania koralików, poćwiczyć przyklejanie i obszywanie kaboszonu oraz wykańczanie pracy. Moim zamiarem było jednak, aby to co stworzę dało się nosić. I według mnie cel osiągnęłam.
A jeśli ktoś ma jakieś uwagi techniczne, to chętnie je przeczytam.

Pozdrawiam wszystkich cieplutko i życzę miłego dnia :)





sobota, 4 października 2014

Ręce opadają...

Zadziwiają mnie niezmiernie osoby, które proszą mnie w mailach o gotowe wzory, schematy i opisy. I nie dziwi mnie fakt, że ktoś chce wiedzieć jak wykonać daną rzecz, ale to, że kompletnie nie wykazuje się choćby minimalną chęcią sprawdzenia, czy taki schemat jest dostępny w internecie, książce, gazecie itd. Takie osoby wymagają ode mnie, abym z jakichś nieznanych mi przyczyn poświęciła swój czas i energię na to, aby podać im gotowca na tacy. Dlaczego obcemu kompletnie człowiekowi mam na maila przesyłać wzory? Czy takie osobniki nie posiadają odrobiny poczucia przyzwoitości, że to jednak chyba nie wypada? Czy nie mają krztyny dobrego wychowania, które podpowiedziałoby im, że co najmniej dziwne jest pisać prosto z mostu: "proszę mi przysłać na maila ciekawe wzory wraz z opisem, z góry dziękuję" bez przedstawienia się, kilku słów wyjaśnienia co i dlaczego? Czy to naprawdę jest takie trudne odpalić komputer i wpisać w wyszukiwarkę hasło "opisy", "wzory" itd? Czy ja mam za nich to robić? A niby dlaczego? Co z takimi osobami jest nie tak? Czy jest to jakiś rodzaj upośledzenia, że sami nie potrafią? Czy może po prostu uważają, że im się wszystko należy? Roszczeniowość niektórych ludzi zastraszająco rośnie i to mnie poraża i przeraża. Jak takiemu komuś wytłumaczyć, żeby włożył trochę wysiłku i sam coś osiągnął, skoro nawet nie wie o co chodzi i nie rozumie w czym problem. I jak faktycznie taka osoba jest mocno ograniczona skoro nie jest w stanie wykrzesać z siebie odrobiny kreatywności i pomysłowości w szukaniu samych schematów, a co dopiero w wymyślaniu nowych projektów.

I mi się zdarzyło otrzymać pomoc i wyjaśnienia od innych osób/blogowiczek, ale staram się tego nie nadużywać i we własnym zakresie rozwiązywać problem związany z moim hobby. Uważam bowiem, że zasypywanie kogoś mailami z prośbami nie wszystkim musi się podobać. Mam dwie rączki, troszkę rozumu w głowie i sama potrafię znaleźć w internecie interesujące mnie rzeczy. A jak nie znajduję, to robię coś innego, podobnego, albo wcale, ale na pewno nie zawracam innym głowy. Ot co!

05.10.2014
Już nawet nie o to mi w całej tej sprawie chodzi, że ktoś chciałby wzór jakiejś mojej konkretnej pracy, bo to jestem bardziej w stanie zrozumieć. Ale że chce "jakieś wzory", a takich w internecie są tysiące, a może nawet miliony, w dodatku dostępne za darmo, wystarczy tylko ich poszukać. Dlaczego więc ja jestem o takie schematy proszona, to już naprawdę nie mam pojęcia. I głównie o to mi chodzi, że lenistwo i brak refleksji nad swoim zachowaniem niektórych osób jest tak obezwładniające, że ja naprawdę nie wiem co się z ludźmi dzieje. Do głowy by mi nie przyszło pisać do obcej osoby po jakieś opisy i schematy, bo wydaje mi się to po prostu niestosowne. Sama mogę ich poszukać. Nikt tego za mnie nie musi robić.
I to mnie wkurza - brak pomyślunku i kindersztuby, ale za to nadmiernie rozwinięta roszczeniowość u niektórych osobników, którym się wydaje, że wszystko im się należy, a kiedy im się odmawia, to są wielce tym faktem zdziwieni. I oczywiście uważają potem, że oni są w porządku, a ten odmawiający zachował się źle.

Taki przykład może podam: piszę na maila do jakiejś osoby, której zupełnie nie znam, żeby mi podała przepis na smaczne ciasto. Wyobrażacie sobie zaskoczenie adresata? Czy to nie byłoby dziwne? No i właśnie o to mi chodzi!

Ten przykład był dla tych, którzy dalej nie wiedzą o co w tym wszystkim biega ;)))

czwartek, 11 września 2014

Szydełkowa serwetka do kompletu

W poprzednim poście pokazałam małe podkładki z włóczki, a dziś prezentuję większą serwetkę do kompletu. Wykonałam ją na bazie tego samego wzoru, czyli środek wygląda identycznie jak w małych podkładkach, a brzeg szydełkowałam według mojego "widzimisię". Nie jest to może szczyt artyzmu, ale serwetka prezentuje się całkiem ładnie ;)


Ta większa podkładka ma średnicę ok. 24 cm i również wykonałam ją z Medusy.

A tu dla porównania z mniejszą koleżanką:


I jako komplecik:


Spodobało mi się szydełkowanie takich włóczkowych serwetek, bo efekt pracy przychodzi dosyć szybko i całkiem nieźle się prezentuje. Nie trzeba bawić się też w usztywnianie i napinanie, bo gruba włóczka daje trochę sztywności robótce.

Dziękuję wszystkim za odwiedziny i tyle miłych słów, które tu zostawiacie. To naprawdę przyjemne, gdy jest odzew "drugiej strony", tej oglądającej i czytającej bloga :)
Pozdrawiam Was cieplutko :)

środa, 10 września 2014

Szydełkowe podkładki

Od jakiegoś czasu bardzo chciałam mieć podkładki wykonane szydełkiem, ale nie takie filigranowe z kordonka i maciupeńkie, tylko mięsiste i dość duże. I dziś już takie mam :) Właśnie sobie zrobiłam i teraz Wam je pokażę.




Serwetki mają ok. 18 cm średnicy. Wykonałam je z włóczki Medusa (80% bawełna, 20% akryl) w kolorze jasnego beżu. Włóczka wygląda dość sznurkowato, ale właśnie o to mi chodziło. Do tego strasznie się rozdwaja i praca nią szydełkiem jest sporym wyzwaniem, żeby połapać wszystkie niteczki podczas przerabiania oczek. Takie rozdwajające się włóczki wolę przerabiać drutami.
Wzór na serwetki znalazłam tutaj.
Podkładki nie są niczym usztywnione, tylko przeprasowane gorącym żelazkiem z parą przez ściereczkę. Nawet ich nie napinałam szpilkami, bo nie było takiej konieczności.
Do kompletu planuję jeszcze wykonać jedną większą serwetę z podobnym wzorem. Jak coś wymyślę, to Wam pokażę :)

Życzę wszystkim miłego dnia :)

poniedziałek, 1 września 2014

Falująco jeszcze raz

Tym razem bransoletka w klasycznych kolorach, czyli czerń, szarość i zmrożona biel. Falowanie wyszło mi jednak odrobinkę za duże, bo bransoletka faluje również tam, gdzie wolałabym, żeby była prosto. Ale już tak zostanie, nic nie będę poprawiać. Wygląda na to, że na kształt ma duży wpływ rodzaj użytych koralików, niestety nie wszystkie kolory danego rozmiaru mają jednakową wielkość i formę, mimo że są to koraliki jednej firmy. Jako zapięcie guziczek mojej produkcji.




Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie :)

środa, 27 sierpnia 2014

Falowanie

Ostatnio zakochałam się w peyotowych "falujących" bransoletkach Lunamis i koniecznie musiałam zrobić sobie taką samą. Oczywiście nie wyszła identyczna, ale bardzo zbliżona do tych, które Lunamis pokazała na swoim blogu.





Bransoletka jest całkiem przyjemna w robocie i chyba powoli przekonuję się do plecenia ściegiem peyote.

Dziękuję Wam za odwiedziny u mnie i komentarze. Witam również serdecznie nowych obserwatorów.
Buziaki :)

czwartek, 7 sierpnia 2014

Brelok obronny ;)

Oplatane koralikami kule widuję na wielu blogach, i oczywiście i ja musiałam spróbować jak to się robi. Ale, żeby nie było tak łatwo, wzięłam najbrzydszą kulę jaką miałam, czyli nierówną, z naciekami szkliwa i ciężką, bo ceramiczną. Jak ćwiczyć, to na maksa ;) Do tego stwierdziłam, że oplotę to bez wzoru - na żywioł. Wiecie, że lubię improwizować. Oplotłam raz i wiedziałam już jak chcę to zrobić, po czym sprułam robotę i zrobiłam oplot docelowy. Kula zrobiła się ładniejsza, ale krzywa jest tak samo, jak była przed ozdobieniem ;) Z mojej kuli zrobiłam breloczek, bo do niczego innego się nie nadaje, a że ma sporą wagę, to może służyć do obrony. Brelok ma ok. 3 cm średnicy. Po wzięciu zamachu można nim rozbijać ściany ;)))

Oto moja kula obronna:



A tak wyglądała kula przed ozdobieniem:


Czy spróbuję jeszcze opleść jakąś kulę? Tego nie wiem, ale na razie moja chęć do oplatania została chwilowo zaspokojona.

Pozdrawiam Was ciepło i dziękuję za tyle pochwał pod ostatnim postem z bransoletką w trójkąty :)
Miłego dnia :)

czwartek, 31 lipca 2014

Z bielą

Ta bransoletka wydaje się idealnie pasować na lato na opalony nadgarstek:




Biel uwypukla kolor i wzór, a jednocześnie dodaje bransoletce lekkości.
Wykorzystałam ścieg herringbone i miksy trzech kolorów. Resztki koralików u mnie chyba nigdy się nie skończą, więc "resztkowa" biżuteria na moim blogu króluje ;)

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę udanego dnia :)

piątek, 25 lipca 2014