Niedawno zostałam obdarowana dwoma ogromnymi workami włóczki. Włóczki były zbierane latami, a teraz zostały wyciągnięte z szafy w ramach porządków i ja zaoferowałam się, że je przygarnę :) I tak nikomu by się już nie przydały. Raczej wylądowałyby na śmietniku. Tak więc zostałam posiadaczką jakichś 10 kg różnych niteczek. Wśród nich przeważają akryle, gdyż są to włóczki sprzed kilkunastu albo i więcej lat. Ale są w całkiem dobrym stanie i da się z nich coś wydziergać. Nawet jeśli mój akrylowy wyrób nie przetrwa wielu lat, to i tak jego wykonanie będzie mnie kosztowało wyłącznie nakład mojej pracy. A przy tym ile będę miała przyjemności z samego dłubania na drutach albo szydełkiem :))) I właśnie w ramach utylizacji tych moich ogromnych zapasów zrobiłam sobie mitenki. Włóczka (bez banderolki) jest raczej akrylowa, bo skrzypiała bardzo na drutkach, ale sam wyrób jest mięciutki i milutki w dotyku. Kolor jest nie do określenia, bo w zależności od światła raz jest beżowy, raz wrzosowy, a jeszcze innym razem mieszanką tych barw.
Miłego dnia :)