Czasem zdarza mi się, że koraliki które kupię przez internet przestają mi się podobać, gdy zobaczę je na żywo. Odkładam je więc i leżą sobie, bo nie mam na nie pomysłu. Aż stwierdzam, że one nie są do leżenia, tylko do wykorzystania - w końcu po to je kupiłam. I okazuje się, że w gotowym projekcie te "brzydkie" koraliki zyskują na urodzie. Ale oczywiście trzeba wymyślić dla nich odpowiedni sposób wykorzystania, bo równie dobrze mogą całą pracę zepsuć swoją "brzydotą". Ten komplet powstał właśnie z takich niezbyt urodziwych (oczywiście według mnie) koralików. Nie mam pojęcia czemu je nabyłam, ale po ich zobaczeniu byłam kompletnie nimi rozczarowana. Długo się zastanawiałam co z nimi począć, gdzie je upchnąć, w jakiej pracy wykorzystać, żeby się ich pozbyć. Aż wymyśliłam coś, co już dawno powinnam zrobić - powstała bransoletka herringbone (przecież ciągle takie robię - więc czemu wcześniej na to nie wpadłam?) i sznur spiralny. Oczywiście dorzuciłam garść podobnych w kolorystyce koralików (to też u mnie normalne) i komplet gotowy. A koraliki, o których mowa, to TR 11o Silver-Lined Frosted Black Diamond i Silver-Lined Frosted Crystal. O dziwo, biżuteria, która z nich powstała podoba mi się i będę ją nosić :) Wygląda nawet dość elegancko.
Tak w skrócie przedstawiłam Wam dylematy rękodzielniczki ;)))
Pozdrawiam Was cieplutko i życzę miłego weekendu :)